27 stycznia 2010

Czapa

27 stycznia 2010



Samotne palce w rękawiczce

puszczone samopas 

mogą osiągnąć kaliber odmrożonego ciała

zbyt długo poddawanego eksperymentom

Zima odzwyczaiła mnie od rękawiczek, szalików i czapek, zamarzniętej benzyny i łańcuchów na kołach... I śmiem mieć do niej pretensję, że zimą jest …

23 stycznia 2010

Zabiegana

23 stycznia 2010
Dziś nic konkretnego.
Po paru dniach wyłączenia z życia, bólu, najgorszych myśli, wstaję na nowo. Silniejsza, jak zwykle po przetasowaniu życia. Umiem docenić zdrowie. Nie jak paręnaście lat temu, kiedy nic nie bolało, kiedy miałam przed sobą prosty świat i jasne plany. Ale teraz, kiedy życie składa i rozkłada się jak domek z kart. Gdy proszę o postawienie kabały albo zmieniam cokolwiek, odzywa się geriatryczny układ odpornościowy. Lekarz mówi, że to podświadomość walczy ze świadomością. Cenzor nie daje za wygraną, wyklucza zmiany, bo tak jest nauczony – żyć w ciepełku przeszłości.

Kiedy drążę głębiej zaczyna boleć fizycznie, pojawia się lawina najgłupszych myśli i straszy: nic nie zmieniaj, zabijesz się. Odczuwam dotkliwą walkę wewnętrzną, ale nie pozwolę wpędzić się za szybko do łóżka. Póki przestało boleć biegnę szybko załatwić ważne - staż, kurs i studia. Póki cenzor zachłysnął się ciepełkiem przeszłości i kłamstwem, że mnie uśpił cierpieniem :).

20 stycznia 2010

Ruch prawostronny

20 stycznia 2010
Za dużo wzięłam na siebie. Na początku jest euforia, a potem strach. Że się nie uda, że część zawalę albo ktoś bliski ucierpi, albo… Głowa mnie boli, nachodzi mnie chyba jakaś choroba. Ze strachu, bo nie będę musiała jutro iść na kurs. Piękny wykręt, na miarę dziesięciolatki.

Strach umie sobie uwić gniazdko w głowie. Ciepłe i przytulne. Przednim kopytem wypycha marzenia, a tylnym wali w wiarę w siebie i pęd do świata. Lewym sierpowym załatwia pogrzeb nowatorskich myśli, a mi wręcza pęk ostów z karteczką: nigdy więcej nie dotykaj!  Strach ostrzega po cichu, naiwnie zabezpiecza przez nieznanym, no i cofa. Czy ktoś chce się uwsteczniać? Na pewno nie ja. Szukam zawsze jakiegoś kija, by podparł mnie a odegnał mój strach.

Mało jest takich kijów. Dziś dostałam go od zupełnie obcej osoby.

- Pani zależy na szybkim zdaniu kursu?– słyszę głos w słuchawce, a moje myśli strachem podszyte chcą zaprzeczyć.

- Tak… Tylko te drogi takie śliskie, ośnieżone…

- Zapraszam jutro, będzie lekarz, załatwiły większość formalności.

Dostałam kija, teraz muszę uważać, żeby nie dostać kijem.

15 stycznia 2010

Zielona szkoła

15 stycznia 2010


Nigdy nie wyswobodzą się z objęć własnych ograniczeń. Obrany kartofel zawsze będzie miał „oczka” i za każdym razem padnie pytanie „co z tym zrobić?” Wahania nastojów będą tak silne, że łzy po stokroć zamoczą niepomalowany obrazek. Pani Agnieszka, Monika, Ola nie odstąpią dorosłego, zgubią drogę do łazienki albo szatni.

Ciepło tamtego miejsca przygniata szarą rzeczywistość wszelkich gmachów, imbryczków z kawą, wyścig szczurów pasuje na starcie… Czas zatrzymał się w miejscu. Na pięciu, dziesięciu, dwunastu latach. Oni nigdzie nie gonią. Ciepło kuchni, żarówki, obcej dłoni wystarcza. Gdzie można iść mając do przebycia kilkanaście bezpiecznych metrów kwadratowych? Za drzwiami hula zamieć, a dziś potrawka z kurczaka. Na zajęciach – mandala, kolorowe kredki rysują obraz wewnętrznych ograniczeń. Wiec, po co rwać do świata, w którym rządzi zima?

13 stycznia 2010

Halo

13 stycznia 2010

Można robić w życiu wiele rzeczy, wielu prac się podjąć.

Dziś czekam na telefon.

Można czerpać przyjemność z robienia czegokolwiek, nawet jeśli jest to dla kogoś innego uwłaczające, np. sprzątanie ulic.

Dziś patrzę nerwowo na wyświetlacz telefonu.  

Wiem, że ważna jest satysfakcja, że to, co się robi, dobrze i z przekonaniem, komuś/czemuś służy. Staruszek nie pośliźnie się na odpadkach, dziecko nie potkanie na porzuconej desce…

A on milczy.

Praca, która nie przynosi materialnych zysków, a naukę i satysfakcję. Niektórzy i w takiej działalności doszukują się drugiego dna, podkopywania ich stołka, zagrożenia bytu. Niewiele czasu zajęło mi przerobienie niepłatnego etatu na bezinteresowność, ale więcej dopasowanie myśli i czynów do dążeń i zachowań świata. 

W środku gra moja muzyka, niezmiennie ta sama. 

Od czegoś trzeba zacząć. 

11 stycznia 2010

Kadry

11 stycznia 2010



- Uważasz, że twoje wspomnienia są dla mnie bez znaczenia?
- Tak, one są dla ciebie zupełnie bez wartości, jeśli ich nie znasz. – Wyciągnął z portfela pożółkłą fotografię, przedstawiającą dwóch mężczyzn dumnie prezentujących ogromnego szczupaka. – Również ten człowiek, trzymający zdobycz, nic dla ciebie nie znaczy. A to właśnie on nauczył mnie łowić ryby. Z nim spędziłem wiele dni na łódce. Mój dziadek zawsze potrafił znaleźć czas na rozmowę ze mną. W dużym stopniu jemu zawdzięczam, kim teraz jestem.
- Wspomnienia są jak pieniądze? Tylko te w portmonetce albo na koncie coś znaczą?
- Tak, ale niezupełnie. Gdy ludzie dzielą się pieniędzmi, to jednemu ubywa, a drugiemu przybywa.
Dzielenie się rzeczami niematerialnymi, jak uczucia, wspomnienia, marzenia powoduje, że
przybywa obojgu. Niezależnie od tego, czy to są pozytywne, czy negatywne emocje.
- Tato. To, co mówisz, jest sprzeczne z logiką. Im więcej dam, tym więcej będę miała?
- Masz rację. Logika uczuć wydaje się nieco inna niż logika matematyczna. Fizyka cząstek
elementarnych różni się od fizyki newtonowskiej. Jednak jej nie przeczy, a jedynie rozszerza
o nowe prawa. Chcąc bardziej kochać, dziel się swoją miłością, a będziesz nią otoczona jak mgłą. Przekonać cię? Wyobraź sobie, że dwoje ludzi uczestniczy w weselu. Jeden z nich ma kamerę i cały czas filmuje. Jak uważasz, który z nich zachowa więcej wspomnień? Ten, co filmował?
- No, chyba tak. Przecież logicznie rzecz biorąc, cały czas wyłapywał najciekawsze momenty.
- Nic z tego. Jeśli zaraz po weselu mają zdać sprawozdanie, to ten bez kamery jest w stanie
przypomnieć sobie czterokrotnie więcej szczegółów, niż ten, co filmował.
- Chyba rzeczywiście tak jest, ale ten, co ma nagranie, może je w każdej chwili obejrzeć. –
Próbowała bronić swej logiki.
- Masz rację, zapewne obejrzy i nawet przez jakiś czas będzie całkiem nieźle znał nagrane scenki z wesela. Tak jakby oglądał film w kinie. Po wyjściu z kina pamięta się film dość dobrze, ale niedługo. Po roku, ten, co filmował, będzie pamiętał jedynie ‘obrazy ze ślubu’, niewywołujące w nim żadnych emocji.
Także ja starałem się tworzyć wspomnienia, robiąc zdjęcia i zapisując głos na taśmie magnetycznej. W tamtych czasach nie było jeszcze kamer wideo, bo zapewne od rana do wieczora nie odklejałbym oka od wizjerka. Na szczęście miałem tylko aparat fotograficzny i dyktafon. Dzięki temu moje życie nie biegło tak zupełnie obok mnie.
- Nie przypominam sobie ogromnej ilości kaset i zdjęć w naszym domu. Było tylko kilka albumów, ale kaset i pudełek po butach pełnych fotografii nie pamiętam. Co się z nimi stało?
- Wyrzuciłem je.
- Nie było ci szkoda? – Zdziwiła się.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Wkładając je do kontenera na śmieci czułem, jakby umierała moja młodość.

"Bella - między pępkiem a granicą majtek " Andrzej Setman


Upycham moją przeszłość, nie wyrzucam wszystkiego, tylko to, co złe.
Stare fotografie, z ludźmi, z których niewielu już spotkam, kradną mój czas.
Życie zamknięte w klatce, obiektywie bez życia.

8 stycznia 2010

Domysł

8 stycznia 2010



Miałam tu umieszczać ułamki myśli i zaniedbałam się, a tyle z nich przelatuje mi na sekundę przez głowię. Szkoda, że nie umiem tak szybko pisać na klawiaturze :). Nigdy ich nie wypowiadam – milczę i często łapię się na tym, że wypowiadam niekompletne zdania, co owocuje brakiem rozumienia u rozmówcy. A tego nie powiedziałam? – pytam, gdy osobnik mruga oczami z niedowierzaniem, a ja oczywiście już myślami gdzieś dalej. Nie przepadam za rozmową, wolę pisać, a i tak wszystkiego, co ważne nie napiszę. Wolę czytać i strach mnie ogarnia ile rzeczy można dowiedzieć się o sobie, o człowieku, z którym przeżyło, przejadło, przespało i przeproblemowało kilkadziesiąt lat. Dotąd nigdy nie skupiałam się na sobie, bardziej interesował mnie świat, pomoc, a przede wszystkim zachowanie osobników własnego gatunku. Jak już przeczuwałam z dawien dawna, a niedawno ugruntowałam w sobie to przekonanie za pośrednictwem paru artykułów, jestem introwertykiem. Większość ludzi sytuuje się gdzieś pomiędzy introwersją a ekstrawersją, moja osoba też nie jest czystą postacią introwersji, ale szala bardziej przechyla się do niż od.

Może z tego powodu jestem aspołeczna? Nie, nie obwieszczam głośno całemu światu, że żyję, nie lubię tłumu, nie nudzę się sama ze sobą. Świat wewnętrzny jest głębszy, bezpieczniejszy, ale nie oznacza ucieczki. Kiedyś walczyłam ze sobą, bo moi znajomi byli wulkanami uzewnętrznionych emocji. Jako nastolatkę drażniła mnie ta zauważalna różnica, a i domniemywanej przez nich powagi było we mnie jak na lekarstwo. Trzymałam się ich, lubię kontrasty, tylko z czasem towarzystwo rozpierzchło się po świecie. Niewiele zostało perełek, a ci nowi, nie wiem czy to z mojej nieufności czy tradycyjnej powierzchowności, nie potrzebują zainteresowania.


Przycupnę sobie gdzieś tam i poobserwuję, a potem wyciągnę wnioski i może coś naskrobię.